Na pewno wiecie, co to takiego: przekaźnik bezpieczeństwa albo moduł bezpieczeństwa. Obsługuje on w maszynie wyłączniki BHP i rygle drzwi oraz osłon, niezawodnie załącza i kontroluje stan styczników zasilających napędy maszyny. Diody na przedniej ściance sygnalizują zasilanie oraz stan wejść i wyjść. Przekaźnik spełnia odpowiednie normy i ma niezbędne certyfikaty. Cena takiego pudełeczka jest adekwatna do stawianych nu wymagań.
Ostatnio dostałem zgłoszenie, że maszyna (dość prosta obrabiarka CNC) nie daje się załączyć. Gdy przybyłem na miejsce, problem był już zlokalizowany: z przekaźnika Schneider XPS ATE 5110 wydobywał się dym o nieprzyjemnym zapachu. Maszyna niezbyt stara, ale już po gwarancji. Po zdjęciu przekaźnika z szyny montażowej okazało się, że plastik obudowy zdążył się stopić. Nie pozostało nic innego, jak zamówić nowy przekaźnik.
Zanim przesyłka dotarła - był czas na przemyślenie dalszych kroków. Przyczyna uszkodzenia przekaźnika mogła leżeć wewnątrz niego lub w obwodzie zewnętrznym. Należało wyeliminować tę drugą możliwość, aby uszkodzenie się nie powtórzyło. Napięcie sterownicze w maszynie to 24V=, pomiar zasilacza Siemensa wykazał zgodność z wartością znamionową. Ze schematu blokowego XPS ATE (instrukcja: http://www.arteanet.it/doc/Schneider/SCH_manuali/man_sicurezza/XPSATE_istruzioni.pdf ) wynika, że może on być zasilany napięciem stałym albo zmiennym, natomiast wyprostowane wewnątrz niego napięcie 24V kierowane jest na kontrolowane obwody. Tak więc należy sprawdzić je pod kątem ewentualnych zwarć. Starannie zmierzyłem wszystkie przewody dochodzące do XPS względem masy i zwarty był tylko jeden, ten, który powinien - zacisk A2. Uspokojony tym wynikiem podjąłem próbę załączenia maszyny z nowym przekaźnikiem. Początkowo zaświeciła się LED sygnalizująca zasilanie, jednak podczas zazbrajania się maszyny przygasła. Szybkie wyłączenie wyłącznika głównego uratowało przekaźnik, choć zapach przegrzanej farby był już wyraźnie wyczuwalny. Należało więc nadal szukać przyczyny w maszynie. Aby mieć pewien wgląd w mechanizm uszkodzenia rozkruszyłem uszkodzoną obudowę starego przekaźnika. Wygląd wewnętrzny sugerował, że doszło do zwarcia w obwodach kontrolowanych - mostek prostowniczy (na oko 1A) był spopielony, a dwa rezystory ograniczające udarowy prąd zasilania (wypadkowo ok. 4 omy) wypaliły płytkę drukowaną i okoliczne ścieżki. Kondensator elektrolityczny w mostku był nieco spuchnięty, jednak musiał być to skutek temperatury, a nie wzrostu napięcia. Upewniłem się co do tego obciążając zasilacz 24V= maszyny dwiema samochodowymi żarówkami przez kilkanaście minut - wahań napięcia nie zaobserwowano. Używając laboratoryjnego zasilacza 24V z ulgą upewniłem się, że nowy przekaźnik jest nadal sprawny, oraz że zgodnie z pdf-em toleruje on rezystancje nawet rzędu 68-100 omów wtrącone w kontrolowane obwody. Po sprawdzeniu, że "plus" wychodzi na S11 oraz S33 wstawiłem na tych zaciskach rezystory ograniczające prąd zwarcia, a na zacisku zasilania A1 - szklany bezpiecznik 500mA. Podczas ponownej próby wszystko szło dobrze do momentu, kiedy komputer CNC załączył w obwodzie kontrolowanym przekaźniki potwierdzające działanie programu. Wtedy napięcie w pętli bezpieczeństwa S11-B1S12 zanikło. W dalszej części kontrolowanego łańcucha było kilka przycisków BHP, popularnych "grzybków". Poprzez wciskanie kolejnych wyłączników tego obwodu udało się ustalić, że zwarcie jest w grzybku umieszczonym na manipulatorze - małym pulpicie podłączonym długim kablem, dzięki któremu operator może sterować obróbką obserwując z bliska przebieg procesu. Odłączenie tego kabla od maszyny zlikwidowało doziemienie, zaś po ponownym wkręceniu wtyku zwarcie już nie występowało. Skontrolowałem wnętrze wtyku, zabezpieczyłem "włosy" ekranu, na wszelki wypadek wraz z operatorem chwię szarpaliśmy przewodem od strony manipulatora - zwarcie się nie powtórzyło. Co ciekawe - dwa z grzybków znajdujących się dalej w obwodzie nie kontaktowały i przez to na wyłączonej maszynie zwarcie było niewykrywalne na zaciskach przekaźnika XPS. Od "plusa" na S11 dzieliły je przekaźniki komputera CNC, a od wejść B1S12 - źle łączące grzybki. Teraz uruchomienie maszyny nareszcie się powiodło. Wszystkie LEDy na pudełku zaświeciły. Oczywiście pierwszą czynnością było sprawdzenie działania przycisków BHP - działały prawidłowo i operator mógł pomyślnie przetestować działanie programu obróbki.
Jednak po dwóch godzinach problem powrócił, tym razem oczywiście bez efektów specjalnych, gdyż prąd w obwodzie wyłączników BHP był ograniczony przez rezystor do bezpiecznej wartości. Zdecydowaliśmy się ostrożnie rozmontować manipulator - był owinięty taśmą izolacyjną, ponieważ brakowało paru śrubek. Po wnikliwych oględzinach znaleźliśmy prawdopodobną przyczynę - metalowa tulejka dystansowa luźno przemieszczająca się w obudowie mogła łączyć odsłonięte zaciski grzybka BHP z blaszanym ekranem. Po jej usunięciu praca maszyny nie była już zakłócana nieplanowanymi wyłączeniami.
Wydaje się jednak, że w ogóle nie powinno dochodzić do takich sytuacji. Mój bezpiecznik 500mA nie spalił się ani razu tylko dzięki rezystorom. Schneider nakazuje zabezpieczenie modułu XPS ATE 5110 bezpiecznikiem topikowym "max. 4A". Jest to nierealnie duża wartość. Jak napisałem, mostek prostowniczy może wytrzymać najwyżej 1 amper ciągłego obciążenia. Rezystory przed mostkiem (ok. 4 omy) ograniczą prąd zwarcia do max. 6 amperów, realnie uwzględniając rezystancję mostka i pętli będzie to pewnie 5A. Bezpiecznik 4A spali się prawdopodobnie w ciągu jednej zmiany roboczej, gdy XPS będzie już przypominał kawałek wulkanicznej lawy. Włoski konstruktor CNC rzeczywiście zastosował się do zalecenia wytwórcy modułu i zastosował wyłącznik instalacyjny 4A, a skutki opisałem wyżej.
eplus
Poszukujesz dobrego instalatora- wortal falowniki24.info.pl poleci odpowiedniego fachowca –zainteresowanych prosimy o kontakt T: 665 470 995